OCR – sposób na tłumaczenie plików PDF

Abby_FineReader_OCR

OCR (ang. Optical Character Recognition, czyli Optyczne Rozpoznawanie Znaków) to technologia umożliwiająca komputerowi czytanie pisma. Programy OCR umożliwiają komputerowi odczytywanie dokumentu, który oryginalnie jest w formie pliku graficznego i przetworzenie go na plik komputerowy, który można edytować, wysyłać, lub drukować.

W technologii OCR można wyróżnić ICR (ang. Image Character Recognition). ICR używany jest przy przenoszeniu na komputer dokumentów pisanych ręcznie, jak np. ręcznie wypełnianych formularzy. Możliwości programów ICR ograniczają się do odczytywania ręcznie pisanych cyfr i drukowanych liter. Ponieważ są one zwykle wpisywane w oddzielne pola na formularzach, daje to programowi możliwość ich odczytania.

Po zeskanowaniu dokumentu należy ustalić obraz. Polega to na zróżnicowaniu kontrastu między punktami, z których składa się obraz. W ten sposób program tworzy zarys znaków. Im większa rozdzielność dokumentu, tym lepiej. Następny etap to rozpoznawanie znaków. Program zaznacza wszystko, co jest znakiem, omijając np. ilustracje. Następnie program identyfikuje znaki i porównuje wyniki z danymi na temat fontów (pochyłe, ozdobne, pogrubione, szeryfowe, bezszeryfowe). Dalej program odczytuje całe słowa i porównuje z słowami zapisanymi w słowniku danego języka. Potem kolej na korektę. W zależności od wersji programu korektą zajmuje albo użytkownik, albo sam program. Ostatnim etapem jest zapisanie odczytanego dokumentu jako plik komputerowy (np. jako dokument Worda).

Aby można było używać OCR, wystarczy mieć oprogramowanie OCR oraz skaner o rozdzielczości 300 dpi. OCR jest szczególnie przydatne, gdy trzeba przenieść do komputera ogromne ilości tekstu. Zamiast przepisywać każdą stronę po kolei, wystarczy zeskanować potrzebne dokumenty i użyć oprogramowania OCR do przetworzenia informacji (tekst, ilustracje, tabele, grafiki, wykresy). Przetworzenie jednej strony zajmuje programowi jedną minutę, co jest nieosiągalnym wynikiem dla człowieka przepisującego ręcznie. Co więcej, niemożliwe jest ręczne przeniesienie graficznych elementów tekstu takich jak ilustracje.

Autorka tekstu: Karolina Tkaczyk

Początki narzędzi CAT

Tłumaczenie wspomagane komputerowo to proces, w którym człowiek tłumaczy tekst wykorzystując systemy komputerowe jako pomoc automatyzującą, ułatwiającą oraz w znacznym stopniu przyspieszającą prace, które w innym wypadku człowiek musiałby wykonywać samodzielnie.

Pierwsze nieśmiałe próby automatyzacji tłumaczenia miały miejsce już w XVII wieku, kiedy to niemiecki mnich, Johannes Becher, przedstawił matematyczny język opisu zdań w dowolnym języku. Składał się on z równań matematycznych, których znaczenie było takie samo w każdym języku. Jednak na realne próby stworzenia oprogramowania służącego do tłumaczenia wspomaganego komputerowo przyszło nam czekać do drugiej połowy XX wieku, co wiązane było z szybką komputeryzacją. Mimo iż powstało wtedy kilka systemów tłumaczenia, np. Mark II stworzony wspólnie przez IBM oraz Uniwersytet Washington, jakość tłumaczeń była bardzo niska, co zadowalało jedynie odbiorców zainteresowanych tylko szybkością, a nie jakością tłumaczenia.

Czytaj dalej Początki narzędzi CAT

Tworzenie pamięci tłumaczeń – alignment, align

 

Alignment to proces tworzenia pamięci tłumaczeń z uprzednio przetłumaczonych tekstów. Pomaga to tłumaczom zaoszczędzić czas, a firmom zlecającym tłumaczenia ? pieniądze.

alignment,align,memoQ

Główne zadanie alignu tekstu z jego tłumaczeniem na inny język polega na wskazaniu fragmentów tekstu źródłowego odpowiadających tłumaczeniom w tekście docelowym. Rezultat tego procesu przedstawiany jest w formie tabelki, bądź listy par segmentów ? słów, zdań, paragrafów, lub ich fragmentów ? skomponowanych z zawartości obydwu tekstów. Czytaj dalej Tworzenie pamięci tłumaczeń – alignment, align

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (1/6)

Trados_Studio_2009_EkranPowitalny

SDL Trados Studio 2009

autor recenzji: Piotr Leszczyński

Trados to, jak wiadomo, jedna z największych sław wśród CAT-ów, rozwijana od kilkunastu lat i z roku na rok powiększająca grono zarówno swoich zwolenników, jak i wrogów. Do popularności Tradosa przyczyniło się wiele rzeczy, min. obsługa wielu formatów tekstowych i rosnąca renoma, jaka zachęca biura tłumaczeniowe do kupowania komercyjnych wersji tej aplikacji – ale to nie o tym chciałbym pisać. Jako świeży użytkownik nowego Tradosa Studio 2009, chciałem podzielić się pierwszymi wrażeniami z pracy w tym programie, bez nadmiernej ilości porównań do poprzednich wersji tego produktu i dywagacji na temat rangi dziejowej Tradosa na rynku tłumaczeniowym, choćby z tej racji, że nie mam na tym polu zbyt wielu doświadczeń.

Z CAT-ami zetknąłem się po raz pierwszy parę lat temu przy okazji współpracy z zespołem lokalizującym oprogramowanie, przy czym korzystałem wtedy z programów open-source, jak poEdit czy KBabel albo z programów wspomagających tłumaczenie dostarczanych przez klientów. Programy te, z wszystkimi ich wadami i zaletami, nauczyły mnie podstaw tego rodzaju pracy z tekstem, stąd zanim zdecydowałem się na Tradosa, wiedziałem już dość dobrze jak CAT-y mogą przysłużyć się w pracy tłumacza, oraz że są wręcz niezbędne dla każdego szanującego się lokalizatora oprogramowania. Z czasem instalowałem na swoim komputerze darmowe wersje min. Tradosa, Wordfasta i DejaVu dla porównania podstawowej funkcjonalności czołowych komercyjnych aplikacji tego typu i wiedziałem już, że będę musiał w końcu zdecydować się na pełną wersję jednego z profesjonalnych CAT-ów. Tak się złożyło, że w ostatnim czasie miałem okazję uczestniczyć w kursie obsługi Tradosa na mojej uczelni oraz nawiązania współpracy z zespołem tłumaczeniowym zajmującym się głównie lokalizacją gier komputerowych.  Dowiedziałem się też, że w moim nowym zespole Trados jest narzędziem dosyć często wykorzystywanym – stąd też mój wybór niejako musiał paść na ten program ? a ja stałem się w ten sposób typowym, statystycznym wręcz przykładem użytkownika CAT-a, którego wybór w tej kwestii był w dużej mierze wyborem pracodawcy. Czy okazał także dobry wyborem ze względu na komfort mojej pracy, o tym napiszę w dalszej części recenzji. Przejdźmy zatem do moich pierwszych wrażeń związanych z pracą w Tradosie Studio 2009.

Recenzja SDL Trados Studio – część 2/6

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (2/6)

Trados Studio 2009, narzędzia CATTrados w praniu

Zacznijmy od początku, a więc od instalacji. Trados sprawił mi już na tym etapie niemiłą niespodziankę ? okazało się, że muszę zainstalować Studio 2009 na partycji systemowej i nie przewidziano w instalatorze żadnej możliwości zmiany lokalizacji katalogu (w przeciwieństwie do pozostałych elementów pakietu, jak MultiTerm). Jako relatywnie świadomy użytkownik Windowsów instaluję wszelkie aplikacje na osobnej partycji, partycję systemową przeznaczając wyłącznie na system operacyjny, z myślą o szybkiej defragmentacji albo niezbędnym sformatowaniu tej części dysku, stąd też konieczność instalacji programu na tej właśnie partycji odebrałem jako swoiste lekceważenie mnie przez producenta. Mimo wszystko jest to jednak minus z kategorii niedogodności, a nie wyjątkowo poważna wpadka, więc nie będę rozpisywał się dłużej na ten temat.

Pracę z nowym Tradosem zacząłem od założenia kilku prostych projektów, żeby przyzwyczaić się do odmienionego wyglądu i ogólnej logiki interfejsu nowej odsłony Tradosa. Sam układ graficzny aplikacji i odświeżona stylistyka od razu dała się zauważyć i należy ją zapisać jako jedna z najbardziej udanych zmian, jakich dokonał wydawca Studio 2009. Trzeba jednak pamiętać, że jest to raczej zapożyczenie rozwiązań, które pojawiły się już znacznie wcześniej w innych CAT-ach, niż samorodne nowatorstwo SDL.

Proste, przykładowe projekty z użyciem plików tekstowych i starych plików Worda nie sprawiały problemów, a ogólne wrażenie pracy z Tradosem było całkiem pozytywne i przypominało mi nieco pracę w Deja Vu. Problemy jednak pojawiły się, kiedy zacząłem korzystać z rzeczywistych plików, jakie tłumaczyłem dotąd ręcznie w edytorze tekstu. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście plik PDF, a to dlatego, że w materiałach reklamowych SDL nadmieniał o ulepszonym filtrze do tego formatu. Niestety, żaden z plików PDF, jakie chciałem przetłumaczyć nie został skonwertowany w Studio 2009 do formy edytowalnej, żaden nie został oznaczony etykietą ?translatable?. Co prawda filtr posiada sporo opcji konfiguracji, ale nie miałem ogromnej potrzeby korzystania z plików PDF, więc nie sprawdzałem bliżej możliwości filtra firmy Solid. Wystarczyła mi jednak na tym etapie poznawania programu informacja, że tak renomowany produkt jak Trados do dzisiaj, mimo deklarowanych możliwości, nie radzi sobie wciąż z jednymi z najczęściej używanych obecnie formatów dokumentów. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jedyny taki produkt na rynku, ale mimo wszystko jest to jakieś nieporozumienie ? choć wciąż łudzę się, że jest to jedynie kwestia nieodpowiedniej konfiguracji filtra.

Następna część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 3/6

Poprzednia część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 1/6

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (3/6)

Mnogość formatów rozpoznawanych przez Tradosa... czyżby?
Mnogość formatów rozpoznawanych przez Tradosa… czyżby?

W ciągu kilku następnych dni mogłem już poznać Tradosa przy pracy nad rzeczywistym projektem ? lokalizacją jednej z gier tłumaczonych przez mój zespół. Od kolegi nadzorującego projekt otrzymałem plik .tmx z bazą tłumaczeniową stworzoną w starym Tradosie, którą zaimportowałem bez większych problemów. Plik zasadniczy był w formacie Excela, z którego wyciąłem potrzebne mi kolumny, a następnie utworzyłem nowy plik Excela 2007 i zaimportowałem go w Studio. Trzeba w tym miejscu odnotować bardzo wygodną funkcję Studio 2009 o nazwie ?Task Sequences?, czyli zautomatyzowane sekwencje operacji związanych z przetwarzaniem plików, ich analizą i wstępnym tłumaczeniem z wykorzystaniem TM ? to bardzo dobry pomysł (podobny choćby do batchy w Photoshopie), który zaoszczędza sporo czasu, zwłaszcza takim użytkownikom jak ja, poznającym dopiero logikę działania programu, ale z pewnością także i tym bardziej doświadczonym.

Nie miałem żadnych trudności  w trakcie tłumaczenia tekstu, podstawowe funkcje i skróty klawiszowe były zbliżone do TagEditora (a raczej SDLX), więc nie musiałem specjalnie przystosowywać się do nowych warunków. Jako że zlecenie miało konkretny, bardzo krótki termin wykonania, nie miałem czasu na analizowanie wszystkich funkcji, korzystałem więc głównie z podpowiedzi TM, konkordancji i funkcji AutoSuggest. Przy okazji ? dla wszystkich, którzy chcą utworzyć słownik AutoSuggest z bazy TM, czeka niespodzianka, jeśli w bazie nie ma przynajmniej 25 tys. segmentów. Na szczęście moja baza była znacznie większa, więc mogłem spokojnie utworzyć plik słownika i cieszyć się z tej bardzo użytecznej funkcji Tradosa. Cały proces tłumaczenia przebiegał bez trudności i uważam to za największą siłę programu ? jego zasadnicza, najważniejsza część, czyli edytor, pod względem wygody użytkowania i niezawodności, spełnia swoją rolę, co jest z pewnością sukcesem producenta.

Następna część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 4/6

Poprzednia część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 2/6

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (4/6)

Autosuggest w działaniu
Autosuggest w działaniu

Bardzo podoba mi się także koncepcja podzielenia projektu na część tłumaczeniową (Translation), korektorską (Review) i finalną (Sign-off), co, przynajmniej potencjalnie, pomaga menedżerom projektu i poszczególnym członkom zespołu na dobrą organizację procesu tłumaczenia i kontroli jakości, zaś freelancerom na prowadzenie ?wewnętrznego? kilkuetapowego procesu tłumaczenia. Myślę, że SDL powinno dalej iść w tym kierunku i rozszerzyć także część ProjectsView o bardziej zaawansowane funkcje zarządzania projektami, choćby o funkcję wskazującą ilość tekstu przetłumaczonego danego dnia ? dla szacunkowych obliczeń wydajności tłumaczy w przypadku konkretnego projektu.

Po skończeniu projektu, kiedy miałem nieco więcej czasu na przyjrzenie się bliżej opcjom programu, odkryłem parę dodatkowych mankamentów Tradosa. Moduł EditorView ma na przykład problem z podglądem plików Excela i Worda – można co prawda skorzystać z funkcji ?View In?, ale jest to już z mojego punktu widzenia osobny eksport pliku, a nie transparentny podgląd w wygodnym, rozwijanym oknie z miniaturą tekstu (a więc normalna funkcjonalność ?Preview?). Pliki, o jakich mówię, to absolutne standardy, jeśli chodzi o formaty tekstowe i jakiekolwiek problemy z ich obsługą to dowód na niezbyt poważne traktowanie użytkowników przez wydawcę Tradosa.

Innym, dość zaskakującym problemem edytora Studio 2009 jest kwestia scalania (merge) lub rozdzielania (split) segmentów. W trakcie tłumaczenia gry nie zauważyłem tego zupełnie i nie miałem specjalnej potrzeby łączenia bądź dzielenia segmentów, natomiast kiedy parę dni temu dostałem zlecenie przetłumaczenia krótkiego tekstu handlowego, spotkałem się z kłopotami z ich scalaniem. Opcja ?Merge segments? w menu kontekstowym była nieaktywna, mimo zaznaczenia prawidłowo dwóch komórek (patrz: Ilustracja 3).

Następna część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 5/6

Poprzednia część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 3/6

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (5/6)

Problem z łączeniem segmentów
Problem z łączeniem segmentów

Z początku myślałem, że chodzi o zwykłą nieznajomość jakiejś procedury, ale przeczytałem dokładnie plik pomocy i nie znalazłem w nim niczego na ten temat. Na jednym z forów użytkowników Tradosa znalazłem szybko informację, że jest to jeden ze znanych bugów nowej wersji programu SDL. Chodzi o to, że program nie pozwala na łączenie komórek przedzielonych znakiem nowego akapitu (paragraph). Wydawca podobno tłumaczy to nieprawidłowym formatem pliku źródłowego, ale wiadomo też, że inne programy (np. Deja Vu czy memoQ) nie sprawiają trudności w takich sytuacjach i pozwalają na poprawienie segmentacji bez względu na takie czy inne sposoby formatowania tekstu. W rezultacie, żeby poprawić segmentację pliku, trzeba tak naprawdę poprawić go ręcznie w oryginalnym programie (np. Wordzie), a następnie założyć nowy projekt w Studio 2009, aby przygotować nowy plik .sdlxliff. Ewentualnie można też przygotować segmenty w TagEditorze ? starą metodą. Wszystko to są jednak sposoby pośrednie i znacznie utrudniające swobodną pracę oraz korzystanie z programu, który w założeniach ma samodzielnie zajmować się podobnymi, podstawowymi przecież operacjami.

Słabym punktem najnowszej edycji Tradosa jest również moduł sprawdzania pisowni. Mam tu na myśli słownik języka polskiego, bo tylko z niego korzystałem przy sprawdzaniu swojego tłumaczenia z angielskiego. Nie dość, że nie jest on szczególnie rozbudowany, ma zastanawiającą wadę ? dosyć często, zwłaszcza w przypadku dłuższych słów, których nie ma w swojej bazie, podaje słowa z błędną pisownią, jak miało to np. miejsce, kiedy zaznaczył wyrazy: ?antygrawitacyjnych? (sugestia słownika: ?anty grawitacyjnych?), „teleportacyjny” (sugestia: „teleportacyj ny”), „Pustoszycieli” (sugestie: „Pustoszy cieli” i ?Pustoszycie li”). I znowu ? ostateczną wersję mogę oczywiście, i sprawdzam zawsze w słowniku Worda, ale nie po to w końcu dołącza się do Tradosa własny słownik, żeby użytkownik musiał korzystać z zupełnie innego.

Okno modułu sprawdzania pisowni
Okno modułu sprawdzania pisowni

Następna część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 6/6

Poprzednia część – Recenzja Trados Studio 2009 – część 4/6

Recenzja programu SDL Trados Studio 2009 (6/6)

Trados_Studio_boxPodsumowanie

Muszę przyznać się, że jako były webmaster i zwolennik nowoczesnego oprogramowania WYSIWYG (zaczynający jednak od Notatnika), mam słabość do programów, które zawierają w sobie wszystkie najważniejsze funkcje w jednej aplikacji, umożliwiają personalizowanie zarówno układu okien, prezentacji tekstu, jak i konfigurację poszczególnych projektów, dlatego wersja Studio spodobała mi się na pewno pod tym względem ? jako kontynuacja dobrych rozwiązań z SDLX i konkurencyjnych CAT-ów. Do tego jest to wersja z unowocześnionym, przejrzystym interfejsem i zaktualizowaną listą obsługiwanych formatów, choć, jak już wspominałem, nie bez niedociągnięć w tej drugiej dziedzinie. Studio 2009 wydaje się odejściem od sposobu pracy znanego użytkownikom wcześniejszych wcieleń Tradosa, a więc ?skakania? po kilku aplikacjach i żmudnego procesu przygotowania plików do tłumaczenia. Prawda jest również taka, że jeśli chcemy tworzyć pamięć tłumaczeń ze swoich starych plików, wciąż musimy mieć zainstalowaną poprzednią wersję Tradosa, bo WinAligna (bądź jego następcy) nie zawarto w ramach Studio 2009. Na szczęście WinAlign nie jest aplikacją podstawową, a raczej pomocniczą, więc fakt konieczności uruchamiania jej osobno nie wpływa specjalnie na produktywność czy przyjazność obsługi całego pakietu. Jest to jednak kolejne niedopracowanie ze strony SDL i oznaka, że nowej wersji Tradosa brakuje jeszcze sporo do pełnej samodzielności. Mam nadzieję, że kolejne wydanie programu będzie już zdecydowanym krokiem naprzód, zaś SDL całkowicie zrezygnuje z nawiązywania do jego wcześniejszych wersji, zostawiając wszystkim zainteresowanym użytkownikom możliwość wykupienia licencji i instalacji starszych pakietów, chociażby ze względu na pełną kompatybilność wsteczną plików Tradosa. Liczę również na to, że wydawca usprawni niebawem obsługę plików PDF i Microsoftu, poprawi funkcję sprawdzania pisowni oraz rozbuduje ciekawie zapowiadający się moduł zarządzania projektami.

autor recenzji: Piotr Leszczyński

Poprzednia część – Recenzja Trados Studio 2009 część 5/6